2008-10-19 - X Rajd Rowerowy Radia Merkury. Jezioro Chomęcickie.

Spotkamy się o 9.30 pod wierzbą. Przez Jaszkowo, Żabno, Esterpole, Baranowo Sowiniec dojedziemy do Mosiny. Tam połączymy się z uczestnikami rajdu, którzy wyjadą z Poznania. Razem przez Górkę, Trzebaw, dojedziemy do Wypalanek nad jeziorem Chomęcickim. Tam przyjazd grupy przewidywany jest ok. godz. 13.00. Od 13.30 do 15.30 odbywać się będzie piknik (ognisko, konkursy, posiłek). O godz. 15.30 wyjazd w stronę Śremu.

----------------------------------------------------------

Chęć wyjazdu zadeklarowało nas 13-stu. Maciej od początku zastrzegał, że może go nie być. Rzeczywiście - nie dotarł. Nim wyruszyliśmy spod wierzby, spotkała nas miła niespodzianka. Mianowicie pan Bogusław KLACZYK - właściciel Piekarni i Cukierni "Boguś", poczęstował nas pysznymi pączkami (po 2 na łebka. Kto zjadł za Macieja?). Z tego miejsca i na tej stronie SERDECZNIE DZIĘKUJEMY.

Pojechaliśmy zgodnie z założeniem przez Jaszkowo, Baranowo, Sowiniec na parking w Puszczykowie. Powitał nas pan Piotr Niewiarowski - dyr. d/s marketingu Radia Merkury. Potem przyjechała pani burmistrz Puszczykowa z którą rozmawialiśmy o Jej projekcie ścieżki rowerowej po gminach, na których terenie leży WPN. Minęła prawie godzina, nim zebrało się gros uczestników i pojechaliśmy już z nimi dalej (z wpisów na stronie Radia Merkury wynika, że jak na ten parking dotarli ostatni - to tam po rowerzystach - rajdowcach nie było już śladu. Czyli nikt z organizatorów nie zabezpieczał tyłów ). Pojechaliśmy do Mosiny i na podjeździe w Pożegowie, naszego kolegę Mieczysława spotkał pech. Mianowicie zawziął się, by podjechać pod tą dość wysoką górkę. On dałby radę, ale jego rower - nie. Urwała się przerzutka! Całe szczęście, że był tam kolega, kolegi Niewiarowskiego, który "robił za pomoc techniczną". Wyrzucił przerzutkę, skrócił łańcuch (2 razy) i Mieciu mógł kontynuować wyprawę. Z tego miejsca i na tej stronie składamy koledze SERDECZNE PODZIĘKOWANIE. Dodać należy, że Miecia w potrzebie nie opuścił prezes (dodawał otuchy) i Sławek (dodawał słów).

Na metę dotarliśmy lekko błądząc (nasza trójka, bo kolega mechanik odjechał szybko i chyba dobrze, zajechała do Łodzi). Stamtąd już bez większych przeszkód dotarliśmy na metę. Należy nadmienić, że kilku kolegów (czterech) którzy chcieli jechać na skróty (z Puszczykowa pojechali swoją ścieżką), błąkało się jeszcze bardziej.

Zjedliśmy zaserwowany żurek i karkówkę. Przygryźliśmy chlebem, bułkami i popiliśmy niegazowaną wodą.
Niestety chłopiec "robiący za sierotkę" nie powiedział numeru (od 1 do 300-stu, tylu było uczestników rajdu) jaki miał któryś z nas. Loterię tę prowadził podobno pan Andrzej Ogórkiewicz (nie usłyszałem by się przedstawił!). Wylosowani - wypowiedziani szczęśliwcy otrzymali nagrody od sponsora (Pharmgas). Myśmy otrzymali kurtki przeciwdeszczowe (jak w domu przymierzyłem i odpinałem napy, to napa się nie odpięła tylko wydarł się kawałek kurtki - więc uwaga!). Panią, która nas tymi kurtkami obdarzyła, mianowałem "przyjacielem Żwawych Dziadków" i podarowałem jej nasz button (znaczek).
Wyjeżdżaliśmy z Wypalanek jako jedni z ostatnich. Dojechaliśmy do szosy Poznań - Wrocław i nią zajechaliśmy do Głuchowa. Stamtąd do Czempinia i do Śremu. Byliśmy tu ok. 18.30. Przejechaliśmy ok. 100 km (jedni trochę więcej, drudzy trochę mniej). Zapodział nam się gdzieś Marek z Andrzejem, ale mam nadzieję, że są już w domu.

Reasumując wyjazd był udany. Gdyby nie ta awaria (Miecia), to myślę, że nawiązalibyśmy więcej ciekawych kontaktów.