2010-07-16 - Maraton pływacki Romana Bartkowiaka.

Zgodnie z założeniem i przyrzeczeniem, towarzyszyliśmy pływakowi długodystansowemu, koledze Romanowi Bartkowiakowi na trasie Jego maratonu. Wprawdzie nasz wysiłek był niewspółmiernie mały do jego, niemniej dodawaliśmy mu otuchy w miejscach dostępu do rzeki Warty. A gdy nas nie słyszał, wiedział,że gdzieś tam na brzegu jesteśmy i na niego czekamy.
Tak się złożyło, że mogło nas jechać tylko troje (czwarty dołączył dzień później - w dniu startu Romana). Janusz, Mietek i Włodek pojechali przez Żerków, Gizałki do Grodźca. Tam zwiedziliśmy bardzo ciekawy obiekt przy Nadleśnictwie Grodziec. Oprowadzała nas i odpowiadała na wszelkie pytania pani Lidka z Nadleśnictwa. Spotkaliśmy również rodzinę z Poznania, która przyjechała odwiedzić do tamtejszej lecznicy, sarenkę uratowaną przez ich syna z paszczy lisa. Nasuwa się pytanie, czy młode liski w takim razie nie zdechły z głodu! Po dość długim pobycie w Grodźcu udaliśmy się do wioski Wysoka. Obejrzeliśmy bardzo ciekawy, dość nietypowy kościół. Napotkanemu tam "dziadowi proszalnemu" kol. Janusz wręczył pokaźną kwotę. Celem naszym tego dnia było Gospodarstwo Agroturystyczne "Pod różą" w Helenowie koło Krzymowa (pp. Majewskich). Przejechaliśmy 131 km.



Pożegnaliśmy miłych gospodarzy i pojechaliśmy zwiedzać Koło. Po drodze połączyłem się ze statkiem -bazą "Bajka" i dowiedziałem się,że Roman startuje nie 0 17.00 lecz o 14.00. Nie zabawiliśmy długo w Kole i prawą stroną Warty udaliśmy się do Konina.Znaleźliśmy "Bajkę" zacumowaną przy śluzie na kanale Warta-Gopło.Gdy przyszedł czas, Roman został podwieziony motorówką na wysokość wioski Żrekie (w górę rzeki), gdzie wszedł do wody. Ruszyliśmy na trasę i pierwszy raz dopingowaliśmy Go z mostu Unii Europejskiej w Koninie. Było nas już czterech, gdyż dołączył kol. Michał. Gdy Roman przepłynął pod mostem, pojechaliśmy do Sławska. Niestety prom był już nieczynny i nie mogliśmy przywitać się z koleżanką Jolą z Konina, która teraz była na prawym brzegu, gdy my na lewym. Nie mniej pokrzyczeliśmy trochę do siebie. Gdy kawalkada pływacka nas minęła pojechaliśmy do Pyzdr. Ten odcinek był najgorszy, gdyż zaczął padać deszcz. Roman do Pyzdr dotarł ok drugiej w nocy. Zebraliśmy się i pojechaliśmy do Czeszewa.



W Czeszewie witaliśmy Romana rano. Po "powitaniu" udaliśmy się na most kolejowy w Solcu. Tam również przybyli ze Śremu nasi koledzy. Czesław, Florek, Jurek, Bogdan, Geniu. Razem dopingowaliśmy Romanowi. Stamtąd pojechaliśmy przez Zaniemyśl do Kotowa. Był tam piknik i grupa oczekujących na Romana. Przedostatnim miejscem gdzie "zdzieraliśmy gardła" był most na obwodnicy Śremu. A potem już tylko meta za śremskim mostem. Przejechaliśmy prawie 300 km. Głównym bohaterem pozostał jednak Roman Bartkowiak, który przepłynął non stop 120 km.
GRATULUJEMY CI ROMANIE.