2012-05-05 - Rezerwat "Czerwona wieś".

Dziesiątka rowerzystów spod wierzby wyruszyła przez Jerkę, Świniec do wioski Jurkowo.Obejrzeliśmy stojący tam pałac i pojechaliśmy do wioski Jurkowo-Huby. Za ta wioską w lesie leży olbrzymi głaz. Zowią go "Diabelski kamień". Jak wieść gminna niesie, upuściły go tam diabły budujące most przez pobliskie jezioro. A upuściły dlatego, że jedna pani służąca pożałowała hrabiego - swego pryncypała i widząc, że może postradać swoją duszę, gdyż diabły skończą most przed świtem, zapiała jak kogut i ich przepłoszyła. Do dzisiaj niektóre panie pieją na swoich "pryncypałów" - ale to już inna bajka. Mieliśmy szanse spotkać tam czarta, ale koledzy nie wytrzymali nerwowo i nie zachowali nawet minuty ciszy (jak ...). Stamtąd pojechaliśmy do leśniczówki Jurkowo. Poznaliśmy bardzo sympatycznego, młodego leśniczego - Pana Roberta Mądrego. Poprosiliśmy Go, by był naszym przewodnikiem, na co przystał z ochotą. Wsiadł na rower i poprowadził nas najpierw do krzyża postawionego w r.1907, stojącego w miejscu tragicznej śmierci pięknej mieszkanki Maciejewa. Z werwą i widoczną znajomością zagadnienia opowiedział nam jej prawdziwą historię. Następnie pojechaliśmy za nim do Rezerwatu "Czerwona Wieś". Rezerwat został tam utworzony, by chronić okazałe jałowce, których pomimo wszystko i tak stale ubywa. Przez cały czas w skupieniu wsłuchiwaliśmy się w słowa naszego przewodnika. Po zwiedzeniu rezerwatu, uważając, by nie wpaść w bagno, pożegnaliśmy sympatycznego leśnika (nota bene ekonomistę z wyższym wykształceniem) i czerwoną ścieżką rowerową dojechaliśmy do wioski Czerwona Wieś. Stamtąd już szosą przez Krzywiń, Jerkę wróciliśmy do Śremu. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na byłym dworcu kolejowym w Jerce.